Trasa rowerowa TR w IV MnO "Warownia 2024" będzie miała charakter 8-godzinnego rogainingu. Start i meta znajdować się będą mniej więcej pośrodku mapy formatu A3 w skali 1:50 000, a punkty kontrolne będą rozrzucone promieniście w dalszej lub bliższej odległości od bazy rajdu. Będą one miały nadane punkty wagowe od 3 do 9. Punktów będzie tyle i znajdować się będą w takiej odległości od siebie, że fizyczną niemożliwością będzie zgarnąć pełną pulę w wyznaczonym limicie czasu. Chyba, że stawi się na starcie jakiś Ion Gottlich, z którego żarty stroili sobie swego czasu podczas Tour de France przedstawiciele zawodowej grupy kolarskiej Bora Hansgrohe - jakieś połączenie Tadeja Pogacara i Mai Włoszczowskiej z wmontowanym nawigacyjnym komputerem pokładowym model Paweł Ćwidak ver. 4.0. Trasa rowerowa będzie także jednym z etapów Trasy Mieszanej (TR+T(T)T) oraz Adventure Race (TK+dojściówka TK + TR + T(T)T). Obszar, uwzględniony na mapie startowej, przecięty będzie na pół doliną Wdy wraz z jej dopływami. To daje gwarancje dużych przewyższeń, stromych podjazdów i zjazdów. Do tego mnóstwo pięknych lasów kompleksu Wdeckiego Parku Krajobrazowego, malownicze pola, łąki i jeziora. Oraz urokliwe wioski i sadyby.
A teraz już co nieco o motywie przewodnim trasy, piosence autorstwa Stanisława Staszewskiego "Kurwy wędrowniczki". Nie był to jeden z moich ulubionych utworów Taty Kazika, bo przyznam szczerze nie do końca go dotąd rozumiałem. I nic dziwnego. Oto bowiem "Kurwy wędrowniczki" są uważane za najbardziej tajemniczy i trudny do zinterpretowania utwór poety. Z całej piosenki najbardziej podoba mi się ostatnia zwrotka. Bo właściwie utwór podzielony jest na dwie części - dwie pierwsze zwrotki w dość lekkim tonie nieznośnej lekkości bytu, blichtru, świecidełek, sztuczności tego świata i narkotyzowania się drobnymi przyjemnostkami, aby dało się jakoś to życie przeżyć bez większych obrażeń (nie no musiałem tu przytoczyć fragment Kalibra 44 - "Konfrontacje", wybaczcie).
Oto ostatnia trzecia zwrotka - zawsze miałem ciarki jak jej słuchałem - inna jest też melodia do niej niż do pierwszych dwóch zwrotek: "Wy towarzysze ze strefy ciszy, co bagnet przymarzł wam do rąk czarni pancerni wodzowi wierni z którymi trwałem po ostatni strzał kochana grando Sonderkommando prześmierdła dymem z bratnich ciał dość tej obsuwy spluwy czyść wszak trzeba jeszcze dalej iść niech buchnie ogień, huknie grom niech płonie trędowatych dom zwęglony (zamglony) świat niech zetnie mróz na niebie świecił będzie i tak Wielki Wóz".
Trzecia zwrotka idealnie kontrastuje z pierwszymi dwoma. Pierwsze dwie są o łatwym, prostym życiu kurw wędrowniczek - podróżujących po świecie za pieniądze klientów dam do towarzystwa. Polują niczym drapieżne harpie na łatwowiernych i bogatych gołowąsów, spragnionych prawdziwej miłości, a dostających jakiś ersatz obłapki cielesnej. Na dokładkę za ten ersatz, kokainę seksualnej ekstazy, muszą słono zapłacić. Cóż, te usługi do tanich nie należą. "A w Iron White przy barze ruch, i zawsze będzie jakiś frajer albo dwóch jak ma nie pęknąć głupi grzdyl gdy ja do niego przez ocean tyle mil". Ta zwrotka jest pisana po trochu właśnie z perspektywy cwanych, kutych na cztery nogi, oportunistycznych kurw wędrowniczek - które nie dość, że doją klientów z kasy, to jeszcze pogardliwie nazywają ich głupcami i frajerami. Samo życie.
I ta ostatnia zwrotka. Tutaj cynicznym, pełnosprytnym kurwom wędrowniczkom przeciwstawieni zostali przyjaciele podmiotu lirycznego z placu boju, z którymi trwał po ostatni strzał podczas II wojny światowej. Ginęli, cierpieli na froncie, ale nadal i po wojnie toczyć muszą walkę okupioną oceanem łez i cierpienia. Walkę o lepszy świat. Bo ten świat jest zepsuty i najlepiej, żeby zginął. "niech buchnie ogień, huknie grom niech płonie trędowatych dom zwęglony (zamglony) świat niech zetnie mróz". Światowej rewolucji obyczajowej mają dokonać idealiści, kompani Stanisława z czasów wojny, ludzie sprawiedliwi, choć uciśnieni. Widzę tu niechęć podmiotu lirycznego do całego tego bogactwa świata, świata wielkiej finansjery, tych którzy dorobili się kroci na pewno na krzywdzie ludzkiej. To wszystko musi zniknąć, to wszystko musi spłonąć, zostać spłukane, aby mogło narodzić się nowe, lepsze. Przypomina mi się "Aenima" Toola -"Here in this hopeless fucking hole we call LA the only way to fix it is to flush it all away".
Tęsknota uciśnionego ludu za sprawiedliwością. Piękne i romantyczne, ale pamiętajmy, że na gruncie takich pragnień i tęsknot pospólstwa wyrosła hydra komunizmu. Tak też PiS mamił swój elektorat i tak przejął w Polsce władzę. Stanisław Staszewski też dał się omamić komunizmowi, temu wielkiemu ruchu biednych i uciśnionych mas przeciwko bogatym ludziom u koryta. Pytanie tylko kto tym uciśnionym ludem sterował? Piorun na niziniach zawsze bije w doły. Mnie w całej piosence niepokoi jeden fragment "O Charles Mansonie, splećmy dłonie". Czy w walce o powszechną równość i sprawiedliwość można się sprzymierzyć z ludźmi pokroju Charles Mansona". Czy żeby pokonać Stalina, można było zawiązać pakt z Hitlerem? Ziemkiewicz powie: tak, moja odpowiedź brzmi: zdecydowanie nie.
The only way to fix it is to flush it all away.
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,tool,_nema.html