środa, 10 lipca 2024

Startujemy z opisami tras i interpretacją utworów SS, na początek etap III, trasy TZ - "Knajpa morderców"

Motywem przewodnim IV MnO "Warownia 2024" jest twórczość powojennego barda i poety Stanisława Staszewskiego, popularnego Taty Kazika. Nazwy wszystkich, bodajże 15, jeśli dobrze liczę, tras Warowni to tytuły utworów Pana Stanisława lub utworów, które tak lub inaczej aranżował. Nie byłbym sobą, gdybym nie poddał interpretacji własnej treści tych utworów, od których pochodzą nazwy poszczególnych tras. Może wszystkich nie zdążę, ale chociaż tych najbliższych mojemu sercu. W czasie Wielkiej mojej Depresji, to jest w latach zasadniczo 2008-2020 namiętnie słuchałem "Taty Kazika 1" i "Taty Kazika 2" w wykonaniu Kultu, szczegółowo analizując tekst poszczególnych piosenek. Coś mi z tego zapadło w pamięć, coś tam wywietrzało w okresie Wielkiego Wietrzenia Głowy od wszelkich treści i pakowania jej w woreczek próżniowy, to jest odkąd poddałem się gruntownej terapii farmakologicznej od 2021 roku, aż do teraz i nie wiem ile jeszcze lat to trwać będzie. Może do końca świata i rok dłużej.

Zaczynamy od trasy TZ, czyli trasy zaawansowanej, etap III, który jest jednocześnie trasą T(T)T, (tor)turystyczną w ramach Pucharu PPG DInO 2024 i jednym z etapów Adventure Race i Trasy Mieszanej. Ta trasa to clou programu, punkt kulminacyjny, zwornik, ku któremu zmierza cała masa własna IV MnO Warownia. Trasa TZ, w znaczeniu jej wszystkich trzech etapów, to moje opus magnum (chociaż moim opus magnum mógłbym równie dobrze nazwać cały rajd), ale właśnie wieńczący ją etap III, to jakby opus magnum mojego opusu magnum mojego opusu magnum. Nazwa trasy "Knajpa morderców" tak samo jak piosenka autorstwa Stanisława Staszewskiego. Treść i słowa SS, a więc kombo. Tytuł kontrowersyjny, wzbudzający mieszane uczucia, może bulwersujący, czy wręcz wprost oburzający. Bo jak to tak? Ma być śpiewane o mordercach, a więc ludziach, którym najchętniej, odmówiłoby się w sądzie prawa do obrony, a zresztą w jakim sądzie? Najlepiej ich od razy wyjąć spod prawa, zlinczować. Bez zbędnej zwłoki. Ale przedtem ciężkie tortury. Tacy ludzie w ogóle nie powinni się byli rodzić. No tak, ale czy mordowanie morderców nie jest gonieniem w piętkę? Mordując mordercę sami stajemy się mordercą, a więc nas też należałoby skazać na lincz i odmówienie nam wszelkich praw. No właśnie, czy istnieje morderstwo usprawiedliwione, a nawet szlachetne i czy można takiego mordercę zabijającego ze szlachetnych pobudek oddzielić jak na jakimś przetaku plewy od ziarna od mordercy złego, zabijającego z niskich pobudek? 

To wszystko nie są łatwe pytania. Szczególnie dla ludzi żyjących w czasach tworzenia się czerwonej zarazy, jaką potocznie nazywa się obecnie komunizm. Masy uciśnione, prosty lud walczący o sprawiedliwość, o wolność, wyzyskiwacze, bogacze żerujący na biedzie i cierpieniu małego, prostego człowieczka. I wielka zemsta, zemsta, zemsta na wrogach. Z Bogiem albo mimo Boga. Takie hasła były wypisywane na czerwonych sztandarach sowieckich rewolucjonistów, ale przecież wcześniej na sztandarach polskich XIX-wiecznych powstańców. I obecnie na plakatach wyborczych PiSu.

Stanisław Staszewski był wielkim entuzjastą socjalizmu, był  w partii po zakończeniu II wojny światowej. Wierzył, że Lenin i Stalin walczyli w imię prawdy i sprawiedliwości. W czasie II wojny światowej walczył z hitlerowcami w szeregach AK. Uczestniczył w Powstaniu Warszawskim, walczył na Pradze. Od 1943 roku w charakterze dowódcy drużyny w randze kaprala. Zabijał. Jako żołnierz podziemia. Ale w mniemaniu Niemców jako pospolity Polnische bandit. Nie żołnierz, lecz zbrodniarz. Morderca. Niemcy mieli prawo zabijać, bo ich racją była siła, władczość i magnetyzm Hitlera. A jaka była racja żołnierzy polskiego podziemia mordujących hitlerowców, panów świata? No przecież niewolnik nie ma prawa zabijać swego pana. To jest wywrócenie wszelkich norm, to najgorsza z możliwych zbrodni. Takie mogło być myślenie Stanisława Staszewskiego i innych żołnierzy polskiego podziemia. Byli po prostu wyklęci. I łączyła ich specyficzna więź i aura, jaka zawsze otacza ludzi wyklętych. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie ma natury romantyka. Komuś kto uznaje tylko jeden rodzaj zabijania - ten zły. W piosence Lao che "Przebicie do Śródmieścia" słyszmy w pewnym momencie głos z radia: "Tak, my Polacy mamy opinię romantyków". Giniemy w imię idei i to nasze jedyne prawo.

A po wojnie jedną tyranię zastąpiła druga - sowiety zastąpiły hitlerowców. Kłamali od samego początku jak PiS - że walczą w imię uciemiężonego ludu, a sami uciemiężyli prosty lud. Mieli na sztandarach wypisane wolność, równość i braterstwo jak francuscy rewolucjoniści, a przynieśli niewolę, nepotyzm, kolesiostwo, dyskryminację i nienawiść do myślących inaczej. I nowa władza polsko-sowiecka, po "wyzwoleniu" Polski w 1945 roku, znów nazwała byłych żołnierzy AK mordercami. Sypały się wyroki, w tym wyroki śmierci. Żołnierze polskiego podziemia zostali podwójnie wyklęci, najpierw przez faszystów, a potem przez rodaków, będących u koryta i mających ich w kieszeni sowietów.

Myślę, że Stanisław Staszewski był romantykiem, dlatego mocno utożsamiam się z jego losem i twórczością. Czytałem Mickiewicza z wypiekami na twarzy, nie rozumiałem prozy Gombrowicza, który nie zachwycał się z kolei naszym wielkim wieszczem. W końcu uznałem i wielkość Gombrowicza, kiedy przeczytałem jego "Pornografię". Postać Karola to postać mordercy z piosenki "Knajpa morderców". Milczącego, pięknego, wysportowanego radykała, który mało mówi, kocha kobiety miłością wulgarną, a jednak jest młody i to go we wszystkim usprawiedliwia. Godzi się zamordować żołnierza podziemia (Wacława?), zmęczonego walką i chcącego przejść do cywila, bez zmrużenia oka. Nie interesują go nawet motywy. To podziwiany przez narratora morderca - surowy, piękny, ale też głupi, poddający się manipulacji. Niewolący, odbierający życie, ale sam będący tylko narzędziem w czyichś rękach. 

Mordercę w "Knajpie morderców" nie należy brać dosłownie. To przenośnia. To przyznanie się do winy w sytuacji, gdy przyznanie się do winy nie zmniejszy ani odrobinę wymierzonej ci kary i nienawiści względem ciebie mas oraz manipulującej nimi klasy rządzącej. Zresztą Stanisław Staszewski zapłacił za swoją łatwowierność wobec teorii Lenina i jego następców. Musiał uciekać przez zemstą władzy i prześladowaniami z Polski do Paryża. To się potem miało powtórzyć po latach, kiedy jego syn Kazik początkowo bronił PiSu, aby w ostateczności stać się mu mocno niechętnym. Przeczytam "Tatę mimo woli", który będzie jedną nagród na Warowni i pewnie coś niecoś napiszę jeszcze o "Knajpie morderców". Liczę na komentarze, wymianę poglądów i dyskusję.