środa, 14 sierpnia 2024

"Celina" - trasa TZ, etap II

Etap II trasy TZ, dzienny, który odbędzie się w sobotę, 14.09, ze startem o godz. 9:00, będzie szczególny i jak sądzę tutaj właśnie będzie się toczyć najbardziej zacięta walka ze wszystkich etapów wszystkich tras pieszych na Warowni (oczywiście pod warunkiem, że zgłosi się dostateczna liczba chętnych, żeby można było mówić o jakiejkolwiek rywalizacji, a nie o spóźnionym letnim pikniku). Oto bowiem etap ten zaliczany jest do Pucharu Pomorza Gdańskiego Krótkodystansowych Imprez na Orientację (PPG KInO 2024) i Pucharu Woj. Kujawsko-Pomorskiego w marszach na orientację.

Etap jest naprawdę długi jak na trasę TZ, bo liczy sobie aż 12,3 km i zdradzić jedynie mogę, że nawiązuje do najlepszych oldskulowych etapów Pucharu Borów Tucholskich z czasów jego świetności. Jeśli na dodatek dopisze nam owej soboty, 14.09, wrześniowy upał, to będzie pomór jak na pierwszym InO, które organizowałem, czyli I MnO Urwisko bodajże z 2012 roku. A teraz już do rzeczy, czyli co nieco o utworze "Celina", autorstwa Stanisława Staszewskiego (przy czym Pan Stanisław był autorem zarówno tekstu jak i muzyki), który jest motywem przewodnim etapu II trasy TZ.

Rzecz jest o historii starej jak świat. O zbrodni starej jak świat i motywie zbrodni starym jak świat. Bo o chorobliwej zazdrości z powodu zdrady partnerki, prowadzącej zranionego partnera do zbrodni pisał już Shakespeare w "Otellu". W okresie międzywojennym szlagierem muzycznym był utwór "Hanko" autorstwa Walerego Jastrzębca-Rudnickiego, w późniejszej aranżacji Staszka Wielanka i Szwagierakolaska. Tam też było o zbrodni z zazdrości i o karze za nieposłuszeństwo. Wystarczy, że zagłębimy się w kroniki kryminalne i przypadków zbrodni o takim motywie znajdziemy na pęczki. Co za nimi stoi? Trudno wejść w psychikę zbrodniarza, jeśli samemu się nim nie jest. Być może zraniona męska duma, być może zaborczość, czyli traktowanie partnerki jako błyskotki, rzeczy na wyłączną własność. Chyba jednak nie miłość, bo zraniony kochanek powinien raczej wylewać rzeki łez, popadać w smutek i apatię, a nie porywać się na zbrodnie. Kochanek nie zraniłby swojej kochanki, dlatego właśnie, że kocha. Ale bywa też, co może wydać się komuś dziwne, zła miłość, miłość samolubna, narcystyczna, zaborcza. Czy to znaczy, że lepiej wcale się nie zakochiwać niż zakochiwać się byle jak, tak że na koniec wychodzi z tego zbrodnia?

W utworze na wstępie poznajemy tytułową Celinę, jej "burzę włosów", "przy ustach dłoni chwiejny gest". Genialne metafory, animizacja, chwyty stylistyczne Pana Stanisława w tym utworze są najwyższych lotów. Celina ukazuje nam się jako żywioł radości, czysta nieskrępowana niczym zabawa, dusza towarzystwa, demon i bogini uwodzenia w jednym. "jak hejnał brzmi jej śmiech". Porównania są nieszablonowe, misterne i pobudzają wyobraźnię, wprowadzając czytelnika, czy też słuchacza w klimat nieomal baśniowy. Celina stawia w życiu na dobrą zabawę, alkohol leje się strumieniami, "i w twiście wozi się, w piorunach klipsów na potłuczonym szkle". Kolejna genialna animizacja - to te pioruny klipsów. Z drugiej strony mamy slang warszawskiego przedwoiennego półświatka i różnych spelunek - to "wozi się", ale w utworze jest tego o wiele więcej, co ma na celu wprowadzenie słuchacza w "szemrany", moralnie niepewny punkt widzenia, oglądania świata i paranoicznego tłumaczenia sobie zjawisk w nim zachodzących.

Za chwilę poznajemy partnera Celiny - no ten to też niezły as, ale zupełne przeciwieństwo Celiny - "czarny Ziutek", "Celiny koleś", "twardy gość", pijak niebywały, ale zapewne pijący samotnie i na smutno, ponury jak listopadowa noc, pije, żeby "pozbyć się swych o Celinę trosk". Celina jest jego bolesną obsesją, nie rozumie tego jej żywiołu zabawy, śmiechu, towarzyskości i zjednywania sobie ludzi. Podziwia, zazdrości, boi się, nie umie okiełznać. Może tylko zabić, żeby pozbyć się swojej obsesji. 

Czarny Ziutek ma przyjaciół, z gatunku braci, których się nie traci, a więc z półświatka. Tacy ludzie jak Ziutek zawsze źle dobierają sobie znajomych. Albo może inaczej - wszelakie męty społeczne lgną do takich jak Ziutek, bo zdaje się czysty jak łza w swoich uczuciach. Pogmatwany wewnętrznie, ale uczuciowo prostolinijny i dziewiczy. Ziutek "pije cztery dni (...) powietrze zaraz wyszło z niego, w kliniczną popadł śmierć". I tu pojawiają się "kolesie", którzy biorą go w kocioł. Znowu ten warszawski slang przedwojennego półświatka, późniejszych szmalcowników i innych podejrzanych indywiduów. "Szukaj Celiny, lamusie, gdzie adapter, chata szkło (...)". I znowu jakiś lamus. "Tak, tak, tak! Celina już na złom" Ten fragment to już jest dla mnie arcymistrzostwo poezji bandyckiej. W hollywoodzkich hitowych filmach akcji z lat 80-ych o macho manach,  było co najwyżej "you-re dead man!", "koleś, już nie żyjesz". U Pana Staszka nawet zbrodnia jest ubrana w wykwintne słowa. Nawet tu, a może przede wszystkich tu jest miejsce na poezję. 

Dalej tej historii nie będę rozsnuwał i rozmieniał na drobne, bo praca czeka na mnie w pracy i klienci się niecierpliwią. Finał w każdym razie jest wiadomy - Celina ginie zasztyletowana przez czarnego Ziutka, który trafia do więzienia. Ale tutaj Pan Staszek postanawia się z nami jeszcze zabawić i wciągnąć do reszty w świat baśniowy, bo oto Ziutkowi w celi ukazuje się duch Celiny. A więc nawet zbrodnia nie wyzwoliła go z jego chorej obsesji. "Celina" to majstersztyk i nie tylko ja w tekście piosenki odnajduję mnóstwo odnośników do własnego życia i własnych doświadczeń. Każdy ma prawo interpretować ją na swój sposób, do czego zachęcam. Tyle światów i tyle interpretacji świata, co i ludzi go zamieszkujących i każdy tak samo dobry i zasadny.